Wtedy tego nie wiedziałam, a dziś jestem z tego dumna – urodziłam się w rodzinie adwentystycznej! Rok 1991 to rok mojego nowonarodzenia i chrztu w czasie Campu w Człuchowie. To właśnie tam postanowiłam przeczytać książkę „Wielki bój”. Pamiętam, że nie było to łatwe. Zabierałam się do czytania trzy razy. Trudno było mi przejść przez pierwsze rozdziały. W końcu jednak coś się stało i książka pochłonęła mnie – w ciągu paru dni przeczytałam ją „od deski do deski”, używając przy tym czterokolorowego długopisu do podkreśleń ważnych treści. Od tamtego pamiętnego czasu ten wyjątkowy egzemplarz stał się moim skarbem.
Za sprawą „Wielkiego boju” zaczęłam poznawać historię chrześcijaństwa i dziejów reformacji, wydarzeń, które ukształtowały polityczny i religijny obraz dzisiejszego świata. Z wypiekami na twarzy zgłębiałam genezę adwentyzmu i proroczy plan wydarzeń eschatologicznych. Nabierałam pewności, że żyjemy w czasach ostatecznych. Nade wszystko zrozumiałam Bożą miłość wobec mnie. Miałam pragnienie dzielić się z każdym tą wiedzą, choć nie zawsze było to proste…
Nie pamiętam szczegółów, ale w początkach mojego małżeństwa z Przemkiem, komuś pożyczyłam ten unikalny egzemplarz „Wielkiego boju”. Przez blisko 30 lat nie wiedziałam, co się z nim dzieje, gdzie jest, aż do lutego tego roku, gdy w niesamowitych okolicznościach wyszło na jaw, że przez te lata mój „Wielki Bój” stał w biblioteczce Piotra, kolegi męża. Piotr obecne czyta ten mój stary „Wielki bój” i odkrywa kulisy boju między dobrem a złem.
Adwentowe rodzeństwo mojego męża Przemysława to Mariusz, Lidia i Małgorzata. Przy okazji odnalezienia mojego „skarbu” zapytałam ich o wspomnienia związane z książką „Wielki bój”.
Czytaj więcej…